niedziela, 16 sierpnia 2015

Beautyblender czy pędzle do makijażu?



Hej! Dziś przychodzę do Was z recenzją BB, czyli Beautyblender. Miał być OOTD ale po ogarnięciu się stwierdziłam, że moja grzywka jest niewyjściowa (tzn. w trakcie zapuszczania = tragiczna) i nici ze zdjęć ale zamiast tego wpadłam na pomysł właśnie tej recenzji. Myślę, że ona jest praktyczniejsza niż pokazanie tego co możecie zobaczyć na moim instagramie, bo na pewno wiele z Was zastanawia się co to jest lub czy faktycznie jest warta swojej ceny.. :)



Zacznijmy od tego czym jest BB? Najprościej mówiąc jest to "pluszowa" gąbeczka do makijażu. Dlaczego nazwałam ją pluszową? Dotykając tego materiału nie poczułam typowej gąbki do makijażu jaką można dostać w każdej drogerii tylko coś przypominającego mi pluszowego misia. Zresztą, nie będę się tutaj rozpisywać na temat BB, profesjonalny opis i szczegóły możecie znaleźć w internecie! :)


O beautyblenderze słyszałam już dość dawno temu i przyznam szczerze, że byłam nim zainteresowana ale jak zobaczyłam cenę (68 zł (!)) to sobie pomyślałam "chyba ich #$%^&*". No i od razu mnie to zniechęciło do kupna. Jednak ostatnio o tym jajeczku jest spory szum, ja sama dzięki moim ulubionym vlogerkom na youtubie zaczęłam się intensywnie zastanawiać nad jej kupnem. Nie słyszałam ani jednej złej opinii, każdy zachwalał, że nawet osoba nie potrafiąca wykonać dobrego makijażu (-> JA) z tym cudem zrobi to na pewno! Poczytałam o nim na wizażu, na różnych stronkach, posłuchałam recenzji dziewczyn na yt, Pani zachwalającej ją w sklepie, itd..

W końcu stwierdziłam, trudno, najwyżej wyrzucę kasę w błoto ale zamawiam!

Moje pierwsze wrażenie?
"Boże czemu ono jest takie małe? Dziewczyny miały większe :("


Na zdjęciu jest wciśnięte w pudełeczko w którym był nowy BB, w rzeczywistości było ono dwa razy mniejsze. Jak to się stało, że teraz jest dwa razy większe? Zanim przystąpimy do makijażu musimy zmoczyć gąbeczkę zimną wodą dzięki czemu makijaż lepiej się rozprowadza a sama gąbeczka się zwiększa tak jak pokazałam to niżej. Jak widzicie jest całkiem spora..


TEST 

Zacznę od tego, że zanim nakładam podkład całą twarz spryskuję mgiełką do twarzy (-> MAC, 90 zł) i po wyschnięciu przystępuje do nakładania bazy (w kremie) pod podkład (-> MAC, 140 zł). Dzięki temu moja cera jest nawilżona i wygładzona.


Na internecie możemy znaleźć opinie, że BB bardzo dobrze rozprowadza nawet najgorsze podkłady jakie możemy kupić dla swojej cery. Do tej pory wydawało mi się, że dla mojej cery żaden podkład nie jest idealny, bo nawet te najbardziej kryjące się ścierają przy ich aplikacji co oznacza, że nie kryją tego co powinno być ukryte! :( Do tej pory używałam podkładu z Rimmel'a "Wake me up" lub z L'Oreal "True match", które przy aplikacji palcami lub pędzlami jako tako się spisywały. Już jakiś czas temu kupiłam sobie podkład "Studio Face and Body Foundation" (-> MAC, 150 zł) oraz "Photo Ready" (-> Revlon, 69 zł), które niestety okazały się bezużyteczne, bo po nałożeniu ich palcem praktycznie je ścierałam a dzięki pędzlom robiłam sobie maskę -tak, nie potrafię nakładać kremowych konsystencji pędzlami.. Dla utrudnienia testu BB zaczęłam od właśnie tych podkładów, które okazały się GENIALNE. Nie miałam na twarzy maski, podkład był świetnie rozprowadzony, bez smug, pomimo, że Revlon był po 5-ciu minutach ciemniejszy gdy nakładałam go wcześniej to teraz nadal jest w takim odcieniu w jakim miał być i nie ściemniał. Bardzo możliwe, że to dzięki gąbeczce, która wciąż była nasączona wodą. Jak dla mnie bomba! Ale sprawdzajmy dalej..


Czas na korektory! Najpierw na te miejsca w których miałam jakieś gorsze wypryski, których nie udało się zakryć w 100% podkładem nakładam korektor "So perfect Stay" (-> Miss Sporty, 2,79 zł), który pomimo, że jest w ciemniejszym odcieniu niż moja skóra to dzięki BB zlał się z nią idealnie. Później nałożyłam korektor "Mineralize" (MAC, 86 zł -to ten sam), którego używam na czoło, kości policzkowe, nos oraz brodę do konturowania twarzy. Specjalnie kupiłam go w ciemniejszym odcieniu -co poleciła mi koleżanka, bo spisuje się na prawdę super, polecam! No i również dzięki BB rozprowadził się tak, że nie wyglądało to komicznie tak jak zazwyczaj gdy rozprowadzałam go pędzlami. :D


No i na koniec, korektor pod oczy (-> MAC, 77 zł). Zazwyczaj wklepywałam go palcami co nie jest złym pomysłem ale gdy dało się go odrobinę za dużo to po minucie był efekt tynku... haha I to takiego odpadającego. Spróbowałam więc BB i tym razem również nałożyłam go odrobinę więcej niż powinnam i pomimo tego tynk nie odpadł, bo ten tynk się nie zrobił, był idealnie nałożony. ;) Jeśli zastanawiacie się dlaczego nakładam korektor pod oczy po nałożeniu podkładu to już wam wyjaśniam. Rzadko, bo rzadko ale zdarza się, że mam spore wory pod oczami, wtedy na ratunek przychodzi mi korektor w jaśniejszym odcieniu niż mam cerę, bo nie dość, że lepiej zakrywa to nadaje efekt rozjaśnienia i wyglądam o niebo lepiej.. Uwierzcie mi, że bez niego wyglądałabym jak chodząca kupka nieszczęścia. 


No i tyle z moich płynnych konsystencji. Dzięki temu co napisałam możecie sami wywnioskować, że pędzle nie sprawdziły się tak dobrze jak BeautyBlender. Co jednak nie oznacza, że są złe! BB możemy również używać do pudrów, cieni i innych produktów o konsystencji sypkiej. Ja jednak pozostaję przy pędzlach jeśli o to chodzi. Puder w tej chwili u mnie nakładany jest "od święta", gdy moja cera jest w tragicznym stanie a ja mam ważne wyjście lub spotkanie czyli bardzo rzadko. Natomiast róż do policzków, cienie, bronzer i rozświetlacz nakładam pędzlami z MAC'a (które możecie znaleźć tutaj, nie będę Wam wszystkich opisywała, bo to strata czasu), Elite Models (-> TU, 23,99 zł), który jest świetny do aplikacji bronzera pomimo, że jest do różu..) oraz jakieś dwa inne, które kupiłam dawno temu i nie wiem skąd są, bo napis się starł.



Mam nadzieję, że dzięki mojemu opisowi rozpatrzycie kupno BeautyBlendera, bo na prawdę warto. Stosują go nie tylko kosmetyczki czy osoby potrafiące używać kosmetyków w stopniu profesjonalnym ale jak widzicie i ja, osoba, której makijaż nie był mocną stroną. :-)

Chciałam się jeszcze pochwalić, że dziś z nudów wymyśliłam sobie fryzurę, która nie jest zrobiona z warkocza pomimo, że może się tak na pierwszy rzut oka wydawać. Wystarczyło kilka gumek dzięki którym zrobiłam kitki i później przeplotłam przez nie włosy oraz spinki "żabki" z różyczkami, które nadały delikatności fryzurze. Może nie wszyscy z Was wiedzą ale całe życie chciałam zostać fryzjerką (najlepiej pewnie wie to moja kuzynka Madi, która chodziła cała w spinkach gdy byłyśmy małe a ja tworzyłam na jej pięknych włosach "arcydzieła" -oczywiście pozdrawiam Cię Madzinx i przesyłam buziaczki dla Blanki :*). Nawet zaczęłam naukę na fryzjerkę ale zdałam sobie sprawę, że przyjemność sprawiało mi wymyślanie fryzur a nie obcinanie czy farbowanie, itd i moje życie potoczyło się w innym kierunku.





3majcie się! x