wtorek, 18 sierpnia 2015

Różnica między byciem ojcem a tatą...

Hej! Dziś przychodzę do Was z pierwszym tematem, który już zapowiedziałam (tutaj) i szczerze mówiąc to zbierałam się do niego dość długo, nie byłam pewna czy się go podjąć, bo taki temat na blogu.. Ale z drugiej strony ten blog teraz jest bardziej "mój", czyli znajdziecie w nim na pewno sporo przemyśleń. :)

Na pewno znajdzie się tu ktoś z Was kto pochodzi z "rozbitej" rodziny. Ja nie rozumiem trochę tego określenia i nigdy go nie używam, bo dla mnie to jest dość niejasne i niejednoznaczne ale wiadomo, że chodzi o taką rodzinę w której rodzice się rozwiedli lub nie mieszkają razem. Tak, ja też jestem z takiej rodziny, nie ubolewam nad tym, pamiętam nawet, że bardzo ucieszyła mnie wiadomość o rozwodzie a moja mama miała w tym moje 100% poparcie i wsparcie pomimo, że byłam chyba na początku gimnazjum więc to dość młody wiek jak na takie sprawy. 

Taki krótki wstęp żeby każdy wiedział, że mam na ten temat jakieś pojęcie a nie sobie piszę, bo taki temat mi się podoba.

Wracając do tematu, wiadomo skąd się bierzemy, nie przynosi nas bocian i rodzice nie znaleźli nas w kapuście (chociaż nad moim pochodzeniem bym się zastanawiała, bo podobno o mało nie urodziłam się na polu.. :D -taka ciekawostka), czyli KAŻDY MA OJCA -osobę, która brała udział w "tworzeniu" ale CZY KAŻDY MA TATĘ?




Patrząc na nasze czasy to zmierzamy w dziwnym kierunku, dwadzieścia lat temu (i wcześniej) zazwyczaj było tak, że jak ktoś miał zostać ojcem to zaraz był pierścionek, ślub no i rodziły się dzieci, jeszcze do niedawna gdy 18-latka zaszła w ciąże to było "O mój Boże! To jeszcze dziecko, ledwo szkołę skończyła itp, itd." a teraz powoli można się przyzwyczajać, że 16-latka w ciąży to coś normalnego. Boję się, że moje dziecko zajdzie w ciążę w podstawówce, bo może wtedy będzie taka moda.. ;) Oczywiście żartuję, mam nadzieję, że moje dziecko będzie tak mądre jak ja i zamiast pchać się w rodzicielstwo to najpierw zobaczy jakie jest życie no i przede wszystkim z niego skorzysta a jak już się "stanie" no to świat się nie kończy ale wiadomo, że pewne rzeczy już tak a rachunek zawsze idzie na jedną osobę więcej. 

Nawiązując.. Ojcem jak widać jest łatwo zostać ale coraz trudniej zostać jest tatą. I to nie mówię tylko o swoim pokoleniu a pokoleniu moich czy Waszych rodziców. Bycie tatą to nie kontakt telefoniczny raz na pół roku czy kupienie prezentu. Niektórym tatom włącza się po rozwodzie tryb "ojciec" i myślą, że skoro płacą alimenty to ich funkcja jest już spełniona i nikt nic złego na niego powiedzieć nie może. Zapominają, że poza daniem pieniędzy na utrzymanie dziecka trzeba je jeszcze wychować, wspierać we wszystkim, brać czynny udział w jego życiu, kontaktować się tak jak się to robiło przed rozwodem, czyli codziennie albo w niedługim odstępie czasu. Poza tym powinni tak jak mama zainteresować się edukacją, pasjami, problemami czy kłopotami a czasami pokrzyczeć czy dać szlaban jak trzeba. Wymieniać mogłabym tak długo chociażby na własnym przykładzie ale myślę, że każdy wie o co mi chodzi. 

Patrząc na moje dzieciństwo i wiek dojrzewania mogę śmiało stwierdzić, że ja w moim życiu miałam "ojca" i nadal go mam. Nie odczułam jakoś specjalnie, że miałam tatę przed rozwodem więc może to było dla mnie łatwiejsze i nie jest to dla mnie powód do wstydu a raczej uważam, że jest to powód do wstydu dla mojego ojca i innych takich "tatusiów". Ja uważam, że dzięki temu, że miałam przy sobie tylko mamę i tylko na nią mogłam liczyć a mój ojciec interesował się mną tylko wtedy gdy mu się przypomniało, chciał wyciągnąć jakąś informację lub lepiej (!) jak spotkał mnie przypadkiem po długim czasie milczenia to stałam się samowystarczalna jak moja mama. To jest dla mnie wielki powód do dumy, bo w ten sposób mam pewność, że sobie poradzę w życiu, nie będę wiecznie prosić kogoś o pomoc tylko sama wszystko ogarnę (co przydaje mi się teraz) no i przede wszystkim nie muszę liczyć na kogoś, bo wiem, że skoro moja mama dała radę to ja też dam! Ona była, jest i będzie dla mnie największym autorytetem, bo były chwile ciężkie i trudne a ona sobie radziła dzięki czemu przychodziły te przyjemniejsze chwile i dzięki czemu wiem, że co by się nie stało to skoro ona dała radę to ja również dam.

Sporo ojców wycofuje się z bycia tatą na rzecz odzyskanej wolności. Jezu, to jest dopiero głupota przestać interesować się dzieckiem, bo jakaś "mama numer 55" jest zainteresowana bliższą znajomością. Nie mam nic przeciwko temu aby każde z rodziców ułożyło sobie życie ale z drugiej strony co to za życie skoro mamy przy sobie kolejną ukochaną osobę a o dzieciach nie pamięta się nawet w ich urodziny czy ważne dla nich daty lub lepiej, ROBI SIĘ NOWE DZIECI.. Głupota. W ten sposób mam właśnie siostrę przyrodnią, która również jest "z rozbitej rodziny", bo tatusia przerosło rodzicielstwo, znowu.

Faworyzowanie. Kolejna rzecz oznaczająca debilizm, idiotyzm i tego typu określenia, bo to wcale nie oznacza, że dla jednego dziecka jest się tatą a dla drugiego ojcem. Wiadomo, że faworyzowanie to poświęcanie czasu jednemu dziecku, kupowanie mu prezentów, dawanie pieniędzy, itp. a drugie na to patrzy z boku. Taki ojciec powinien zauważyć, że krzywdzi nie tylko drugie dziecko ale też to pierwsze, bo między dziećmi zazwyczaj pojawia się rywalizacja, kłótnie o to, że "tata kocha mnie bardziej to mi kupuje a Tobie nie" co niszczy relacje rodzeństwa. Taki ojciec to DEBIL nie tata.

Powiem Wam szczerze, mój ojciec jest takim typowym facetem, który po rozwodzie zmienił tryb z taty. W tym niedługim czasie wszystko już miało miejsce. Faworyzowanie, kłótnie, ciąganie po sądach gdy tylko skończyłam 18 lat po to aby znieść mi alimenty, bo przecież jestem pełnoletnia i mogę pracować (pomimo tego, że chodziłam do szkoły..), próbowanie zatuszowania przeszłości, kłamstwa.. Tyle tego było, że aż ciężko by to wszystko spisać. Najważniejsze były zawsze pieniądze. Ja gdy pożyczyłam jakieś grosze słyszałam "kiedy mi oddasz?" w tym samym czasie gdy mój brat dostawał tysiące (i to dosłownie) a moja przyrodnia siostra miliony prezentów. 

To już jest całkowita porażka dla mojego ojca, która pozwoliła mi na to by w końcu wziąć się w garść i uwolnić od niego raz na zawsze. Jedynymi błędami było to, że zawsze wybaczałam, bo pojawiały się obiecanki, że "na starość zrozumiał", że chce mieć kontakt, że teraz to odbuduje, itp. Oczywiście kończyło się zawsze tak samo. Jeśli jesteście w podobnej sytuacji to weźcie pod uwagę to, że takie osoby się nie zmieniają. Ja uświadomiłam sobie to dość późno ale lepiej późno niż wcale. W tej chwili jest mi lepiej gdy nie utrzymuję kontaktów z ojcem, nie mam takiej potrzeby, nie mam z nim nic wspólnego a kiedyś gdy stanę przed ołtarzem a później będę się świetnie bawiła na swoim weselu on zda sobie sprawę z tego wszystkiego, bo nawet nie będzie zaproszony ani poinformowany o jednym z najważniejszych dni w życiu swojego dziecka a co bardziej zaboli, to, że nie weźmie w nim udziału, bo nie ma on znaczenia w moim życiu jak większość ludzi.

Wierzę w to, że karma wraca i w to, że na tacy ojcowie zrozumieją, że przestanie bycia tatą skończy się na tym, że swoją starość przeżywać będą z obcymi ludźmi, bo żadne z ich dzieci najprawdopodobniej nie będzie miało pojęcia, że ich ojciec może mieć jakieś problemy, że jest sam na końcówce swojego życia lub po prostu mało ich będzie to obchodzić. 

Rozpisałam się, normalne.. ;) Mam nadzieję, że post dał Wam trochę do myślenia, może znajdą się tutaj jacyś ojcowie, którzy zobaczą, że bycie tatą to nie tylko kontakt raz na rok a coś więcej i może pomyślą, że dzieci się nie tylko robi ale i wychowuje. Mój ojciec też by mógł to przeczytać i zastanowić się nad sobą na przyszłość, bo pewnie mu się przyda pomoc w tym "jak być tatą".. 

Tak na marginesie chciałabym wspomnieć, że ten post może mieć jeszcze inną odsłonę. Mogą być także takie "matki-mamy" lub takie, które zabroniły dzieciom kontaktów z ojcem a ten nie ma nawet szansy na bycie tatą. To już jest inna sprawa, no ale nie o tym był post.. :)

3majcie się!


_________________________________________________________________________________________________________

PS: Pomysły na posty możecie wysyłać mi na pocztę: deebson@wp.pl

PS 2: Jeśli macie podobne historie i chcielibyście je opowiedzieć lub napisać swoje zdanie na ten temat to również zapraszam do kontaktu drogą e-mailową.

PS 3: Zapraszam również na ostatni post/recenzję: "Beautyblender czy pędzle do makijażu?" :-)